Zbudził mnie poranny blask słońca, które powoli pokazywało się na
horyzoncie. Zapowiadał się kolejny, genialny dzień. Rozciągnęłam się do
tyłu, po czym ziewnęłam i ruszyłam po jakieś jedzenie. Postanowiłam
wyruszyć do lasu, który powoli budził się do życia. Wchodząc do niego
poczułam, że jest dużo mniejsza temperatura. Zapewne spowodowane było
to, przez cień. Zauważyłam niedaleko siebie kicającego zająca. Nie
robiłam gwałtownych ruchów, żebym go nie spłoszyła. Dzieliło mnie od
niego dobre parę metrów. Odwróciłam się w jego stronę, po czym się
rzuciłam. Niestety, nie zdążyłam. Zając zorientował się, że chciałam go
upolować i szybko uciekł. Wstałam bez zastanowienia. Nagle walnęłam moją
prawą, przednią łapą o ziemie. Wokół ofiary, zrobiła się niewielka
złota tarcza, wykonana z płomieni.
- Teraz Cie mam - powiedziałam do Siebie.
Zając
bał się z niej wyjść. Widać było, że jest zakłopotany. Ponownie się na
niego rzuciłam. Od razu przeszłam do karku. Nie chciałam, aby biedaczek
się męczył, dlatego zrobiła mu szybką śmierć. Takie już życie. Jedno się
kończy, drugie zaczyna. Gdy już zwierzę było martwe, położyłam je na
garści patyków, które przedtem uzbierałam. Skierowałam promienie
słoneczne na zwierzynę. Zaczęło się podgrzewać. Nie przepadam za surowym
mięsem. Po chwili wykonywania tej czynności, wróciłam do siedziby i
skonsumowałam posiłek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Odciśnij łapę i pozostaw swój ślad!