7 cze 2016

Od. Rise

Zbudził mnie poranny blask słońca, które powoli pokazywało się na horyzoncie. Zapowiadał się kolejny, genialny dzień. Rozciągnęłam się do tyłu, po czym ziewnęłam i ruszyłam po jakieś jedzenie. Postanowiłam wyruszyć do lasu, który powoli budził się do życia. Wchodząc do niego poczułam, że  jest dużo mniejsza temperatura. Zapewne spowodowane było to, przez cień. Zauważyłam niedaleko siebie kicającego zająca. Nie robiłam gwałtownych ruchów, żebym go nie spłoszyła. Dzieliło mnie od niego dobre parę metrów. Odwróciłam się w jego stronę, po czym się rzuciłam. Niestety, nie zdążyłam. Zając zorientował się, że chciałam go upolować i szybko uciekł. Wstałam bez zastanowienia. Nagle walnęłam moją prawą, przednią łapą o ziemie. Wokół ofiary, zrobiła się niewielka złota tarcza, wykonana z płomieni.
- Teraz Cie mam - powiedziałam do Siebie.
Zając bał się z niej wyjść. Widać było, że jest zakłopotany. Ponownie się na niego rzuciłam. Od razu przeszłam do karku. Nie chciałam, aby biedaczek się męczył, dlatego zrobiła mu szybką śmierć. Takie już życie. Jedno się kończy, drugie zaczyna. Gdy już zwierzę było martwe, położyłam je na garści patyków, które przedtem uzbierałam. Skierowałam promienie słoneczne na zwierzynę. Zaczęło się podgrzewać. Nie przepadam za surowym mięsem. Po chwili wykonywania tej czynności, wróciłam do siedziby i skonsumowałam posiłek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Odciśnij łapę i pozostaw swój ślad!