23 cze 2016

Blushed - Quest 2

Wstałem późno,oczywiście byłem cały we krwi,sprzeczki z poprzedniego dnia dadzą mi pamiątki do końca życia.Mozolnie wylazłem ze swojego pokoju ciężko stawiając łapy.Byłem wkurzony,skierowałem wzrok na apteczkę.Musnąłem delikatnie szafkę w nadziei,że się otworzy.Nic.Spróbowałem drugi raz,westchnąłem cicho po czym z całą siłą rozwaliłem drzwiczki od szafki łapą.Chwyciłem bandaże i poowijałem je sobie na ranach.Fajnie.Teraz ruszyłem w stronę okna,po to tylko aby przez nie popatrzeć.Mój opuszczony dom na swój sposób był ok.Mój wzrok dostrzegł wilka,który próbował spalić drzewa rosnące wokół domu,wkurwiłem się.Rozpędziłem się z końca pokoju i wyskoczyłem przez okno,chciałem go spłoszyć,no dobra,zabić.Biegłem w jego stronę z ogromną prędkością.Odbiłem się od ziemi i w locie złapałem go za klatkę piersiową.Już chciałem zacząć swoje chamskie gadanie,lecz nagle znalazłem się w innym miejscu.Otworzyłem oczy,ujrzałem zakurzoną podłogę z drewna.Wstałem,wraz z tym podłoga zaskrzypiała.Podszedłem do półki na której stały porcelanowe figurki.-Gdzie ty do cholery jesteś i co ze mną zrobiłeś?!-Wydarłem się strącając łapą wszystkie jego skarby z półki.Figurki rozbiły się o podłogę z głośnym hukiem.Echo.Odwróciłem się,zobaczyłem mnóstwo krzeseł i scenę.Podszedłem bliżej miejsca.Na scenie pojawiły się lalki,były na linkach,zaczęły tańczyć.Nie wiedziałem co się dzieje.Cisza mnie przygnębiała.-Myślisz,że cisza zamienia w dobrego wilka?-Spytałem jakby sam siebie.Oglądałem spektakl,nie podobał się on mi,lecz nie mogłem od niego oderwać oczu.Wtem na scenę wszedł basior,ten sam który wcześniej chciał spalić kawałek mojego lasu.-Naucz się topić swoje demony.-Wyszeptał,może uznacie mnie za świra,ale zrozumiałem jego wypowiedź.-Próbuję,lecz one potrafią pływać..-Zamyśliłem się na chwilę.-Nie zmieniaj tematu posrany dupku i zabierz mnie stąd!-Wykrzyknąłem podbiegając do wilka.-Blushed,nie denerwuj się.-Próbował mnie uspokoić.-Skąd ty do cholery znasz moje imię?-Spytałem.-Jestem Twoim przewodnikiem duchownym,Twa dusza już dawno zalała się szkarłatną cieczą,czyhającą na koniec skromnych serc.-Wypowiadał te wszystkie słowa tak,jakby próbował mi coś uświadomić.Zacząłem się śmiać,trwało to dobre osiem minut.-Dobra stary,niezły żart,a tak serio skąd mnie znasz?-Zapytałem z powagą,basior tylko rzucił mi gniewny wzrok.-Jesteś tak tępy,że naprawa Ciebie nie ma sensu,znikaj.-Po wypowiedzeniu tych słów pojawiłem się w domu.Podsumowując,nigdy więcej ketaminy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Odciśnij łapę i pozostaw swój ślad!