15 lip 2016

Od Hajime

Ziewnąłem szeroko, mrugając kilka razy. Przed moimi oczami rozciągał się ten sam widok, co każdego ranka. Wielki pokój o wysokich, wąskich oknach. Ze zniszczonymi eleganckimi meblami i kilkucentymetrową warstwą pyłu na podłodze.
Wstałem i przeciągnąłem się, aż coś pyknęło mi w kręgosłupie. Od wielu dni próbowałem coś z tym bałaganem zrobić. Na tyle, ile się dało, sprzątałem całą nową siedzibę. Na początku Kaede mi pomagała, ale potem... Cóż, znalazła sobie ciekawsze zajęcia. Jeśli chodzi o Yuki'ego to jakiś tydzień temu siostra dała mu starą złamaną miotłę i powiedziała "Po prostu zamiataj.", a młody robił to bez przerwy przez kilka godzin aż sobie o nim przypomniała. Od tamtej pory nie pozwoliłem jej na dawanie mu jakichkolwiek poleceń.
Omiotłem pobieżnym spojrzeniem pokój, by względnie się zorientować, gdzie też jest moje kochane rodzeństwo. Kaede siedziała na kanapie z czerwonymi obiciami i czyściła swój ulubiony sztylet jakąś szmatką, która ani trochę nie mogła sprawić, by broń stała się bardziej błyszcząca.
- W życiu tym tego nie wypolerujesz - rzuciłem, podchodząc do niej, przeskakując po drodze nad złamanym krzesłem.
- Och, łaskawie się obudziłeś - mruknęła, nie patrząc na mnie.
- Gdzie Yuki? - Obróciłem się, rozglądając w poszukiwaniu szczeniaka wpatrzonego w ścianę. Nie znalazłem go.
- Nie wiem - syknęła ostro, patrząc na mnie z pretensją. Jak bym to ja go zgubił. Poczułem, że ją wkurzam. Ukłucie bólu wrogości w sercu, którego nie mogłem się pozbyć. Oczywiście zorientowała się, że wiem, bo spojrzała na mnie krzywo.
 - Dobra, dobra, już ci nie przeszkadzam - wyszeptałem i odszedłem, nieco urażony. Czym aż tak ją zdenerwowałem z samego rana? Ech, te wilczyce. Wiecznie jakieś humory.
Szkoda, że Obręcze działały tylko w jedną stronę. Czyli od innej osoby do mnie. Może gdyby Kaede czuła to co ja, nie traktowałaby mnie w ten sposób. A może wcale by jej to nie obeszło.
Westchnąłem, zbliżając się do głównego wejścia. Popchnąłem ciężkie, drewniane drzwi barkiem. Chyba cudem się jeszcze nie rozsypały. Popatrzyłem po ogrodzie i murach otaczających naszą siedzibę. Ani śladu Yuki'ego. Tylko kilka wron kłócących się głośno o zdechłą mysz.
Wysłałem w myślach pytanie "Gdzie jesteś? Nie mogę cię znaleźć." a wraz z nim niemal nieświadomie część mojego zaniepokojenie.
Nie otrzymałem niczego w zamian. Nic. Żadnego znaku życia.
Obiegłem dookoła posiadłość. Nigdzie go nie było. Wróciłem wkurzony do Kaede i zacząłem jej robić wyrzuty, że nie przypilnowała go lepiej. Minutę później przekształciło się to w we wzajemną wymianę wyrzutów.
- Wszystko jest na mojej głowie! Ani przez chwilę nie mogę cię zostawić z nim sam na sam, bo zawsze dzieje się coś złego - wrzeszczałem, wylewając z siebie złość. - Wszystko masz w dupie, nic nie robisz i znikasz bez słowa na całe dnie. A ja zamartwiam się, bojąc się, że już nie wrócisz!
- Stałeś się nieznośny od kiedy ojciec odszedł! - syknęła na mnie z wściekłością, która już i tak promieniowała do mnie poprzez Obręcz. - Nie doceniasz mnie. Nie wiesz, jak się poświęcam. Myślisz, że dlaczego nikt nie próbuje przejąć naszej siedziby? Bo walczę o nią nieustannie, kiedy ty udajesz wspaniałego brata i oszukujesz sam siebie, że nas chronisz, snując się po pałacu przez cały dzień i wycierając kurz z podłogi. Nie umiesz walczyć, nie robisz nic, dzięki czemu moglibyśmy przeżyć!
Trzęsę się z opętującej mnie stopniowo furii. Zaciskam zęby, by nie pozwolić słowom wydostać się na zewnątrz. By nie powiedzieć czegoś, czego później będę żałował. Szybkim ruchem uwalniam łapę od Obręczy. Czuję, że jeśli tego nie zrobię, zaraz zacznę nienawidzić własną siostrę.
Wycofuję się, cały spięty, nie spuszczając z Kaede wzroku. Patrzy na mnie wyzywająco, jakby tylko czekała na to, aż się załamię.
"Nie poznaję cię." myślę. "To nie moja siostra. Ja nie mam takiej siostry."
- Idę szukać Yuki'ego - warczę nieprzyjemnym, suchym głosem. - Idziesz ze mną.
Zakładam z powrotem Obręcz, chodź wiem, że narażam się na dodatkowy stres. Ale dzięki tej niepozornej metalowej ozdoby może uda mi się skontaktować z młodym, lub chociaż dowiedzieć się czy nic mu nie jest. Wychodzimy z pałacu, stale utrzymując między sobą dystans przynajmniej kilku metrów. Idziemy w milczeniu, próbując złapać choćby słabą woń Yuki'ego.
Mamy już wracać, by zacząć poszukiwania w innej okolicy, kiedy nagle dociera do mnie ból. W klatce piersiowej. Jakby ktoś mnie dusił, przyciskając mnie kawałkiem betonu
Wtedy też słyszymy ten dźwięk. Pisk szczeniaka.
Obracam się wokół własnej osi, i widzę. Wilka przytrzymującego mojego brata łapą. Warczę nisko. Kaede wyjmuje zza karku sztylet.
I oboje rzucamy się w jego stronę.

Ktoś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Odciśnij łapę i pozostaw swój ślad!