Wadera spojrzała na obcą wilczycę i prychnęła cicho. Miała nadzieję.. znaczy..
- Dobra, właź do środka, jak już musisz! - powiedziała, a wadera posłusznie wykonała polecenie.
W środku było wbrew pozorom przyjemnie ciepło. Futro Nemezis po chwili z niewiadomej przyczyny przesiąknęło wodą. Zaczęło padać. Aarin rozsiadła się wygodnie obok wygasłego "kominka" i westchnęła cicho. Nemezis nie wiedziała, co powiedzieć. Nie lubiła obcych i sama nie wiedziała, dlaczego "przygarnęła" tą młodą waderę.
<Aarin? Przepraszam, brak weny ;_;>
Mamy obecnie rok 2562. Na ziemi już od dawna nikt nie słyszał o dwunogach, zwanymi ludźmi. Do wyginięcia tych istot przyczyniła się trzecia wojna światowa w roku 2020 wywołana przez Rosję i Stany Zjednoczone, oraz pewnym groźnym wirusem, na którego nie znaleziono lekarstwa. Władzę w miastach przejęły watahy wilków i samotniki. Każdy walczy przeciwko każdemu. Tutaj nie ma alphy, która w każdej chwili może cie obronić przed innym wilkiem. Tutaj sam musisz walczyć o przetrwanie.
30 maj 2016
22 maj 2016
Od. Aarin c.d Nemezis
Usiadłam. "Ta wilczyca jest strasznie dziwna." - pomyślałam. Ignorując jej słowa odrzekłam:
-Wiesz,
że nikt nie lata w deszczu? Pyłki też. I nie chowają się w opuszczonych
szpitalach, bo nie myślą... Przecież to tylko pyłki, ale tutaj ich nie
ma.
Rozmówczyni zmarszczyła brwi. Chyba ją zdenerwowałam. Zanim zdążyła odpowiedzieć, zapytałam.
-Mieszkasz tutaj?
-Tak. - odparła niepewnie.
-Jak powiedziałaś... Na tych terenach jest niebezpiecznie. To dlaczego tu mieszkasz?
-Poradzimy... Poradzę sobie z każdym, jestem silna.
-Ja też. - zaśmiałam się mimowolnie. - I co teraz?
<Nemezis? Dialogi :v>
18 maj 2016
Od. Nemezis "To tylko pyłek" c.d Aarin
Wadera zaczęła się kłócić z
basiorem. Nie wspomnę już o ty, że nie znosiła natrętów, a zwłaszcza tych, co
naruszali jej własne tereny! Po chwili usłyszała kroki i zostawiła basiora
samego. Była to wadera. Stąpała ostrożnie po ziemi, jakby bała się, że w każdej
chwili poparzy sobie łapy. Jednak ona się skradała. Jakby chciała zobaczyć
kłótnię dwójki wilków. Wadera westchnęła zrezygnowana i zagrodziła drogę obcej.
"Mordercy! Zdrajcy!' - w jej głowie nabrzmiewały właśnie takie określenia.
Sama uważała siebie za mordercę. Do oczu napłynęły jej łzy. Obca wilczyca
wyraźnie to zauważyła i spytała cicho:
- Nic ci nie jest?
- Ni-nie. - wyjąkała cicho i
otarła łzy.
Zastanawiała się przez
chwile, czy nie dowalić obcej jakąś ripostą, bo myślała, że może uznać ją za
słabą. Wadera miała dosyć okazywania słabości. Była silną wojowniczką i to sie
nie zmieni! Jest mocna!
- Jesteśmy wojowniczkami.
Nie okazujemy skruchy! To tylko...pyłek.
Wadera przekrzywiła głowę ze
zdziwienia. Dlaczego czarna wadera mówiła do siebie w liczbie mnogiej?
- Mówią nam...a raczej
mi...Nemezis. Jesteśmy...znaczy jestem... wojownikiem.
- Dlaczego mówisz o sobie w
liczbie mnogiej? - zapytała zainteresowana
biała wilczyca.
- Bo..bo...bo... - nie
potrafiła odpowiedzieć na to pytanie.
Sama nie wiedziała, dlaczego
akurat tak o sobie mówiła. Może to było z przyzwyczajenia? No, ale skądś
musiało się to wziąć! Ojciec nigdy tak o sobie nie mówił. Pewnie brzmiało to
bardziej przerażająco i dostojnie. Nemezis zazwyczaj wywyższała się ponad innymi
i to tylko dlatego, że była alphą. Ale tutaj bycie alphą nie znaczy wcale, że
jesteś wilkiem, który wszystko potrafi i wszystko może! Bycie alphą nie
oznaczało władzy nad całym miastem. Wadera była po prostu...bardziej
doświadczona w tych stronach. Gdyby założyła swój własny klan to i owszem,
mogła by trochę porządzić. Ale czy to niby jej wina, że nie lubi przebywać z
innymi wilkami oraz, że nie zamierza o wszystkich dbać?
- Lepiej stąd zmykaj. -
powiedziała cicho War - Na tych terenach jest niebezpiecznie po zmroku.
<Aarin? Wybacz
długość.>
17 maj 2016
Informacja
Po pierwsze: przepraszam za tak wolne wstawianie. To się nie powtórzy. Po drugie chciałam tylko powiedzieć, ze zmieniam e-mail:
girlsdarkwolf@gmail.com, <-- tak, był on przeznaczony dla drugiej watahy, ale częściej go używam i jest mi wygodniej.
girlsdarkwolf@gmail.com, <-- tak, był on przeznaczony dla drugiej watahy, ale częściej go używam i jest mi wygodniej.
Od Aarin "Gołębie kluczem do znajomości"
Pochodzę ze stada wilków ognia - bezwzględnych zabójców, wojowników nie bojących się śmierci. Moja wataha mieszkała pod wulkanem, koło wysokich gór. Tamtejsze tereny były opustoszałe, bez roślinność i zwierzyny, dlatego też dochodziło to częstych konfliktów o pożywienie z sąsiednim stadem.
Przyszłam na świat podczas zimy. Jako jedyny wilk w watasze urodziłam się biała, a nie czarna jak inne wilki. Podobno miałam trójkę rodzeństwa, ale wszyscy umarli od mrozu. Sama wyrosłam na niedużą, zwinną wilczycę. Przyszłą przywódczynię stada. Mój ojciec był uznawany za najodważniejszego z watahy. Uczył mnie walki, jednak jej styl kompletnie do mnie nie pasował. Byłam za słaba i za mała, żeby rzucać się z całą siłą na przeciwnika po czym powalać go na ziemię. Moja matka za to, najlepiej ze wszystkich posługiwała się magią ognia, której blask nigdy mnie nie zachwycał. Dlatego też się jej nie nauczyłam...
Kiedy urosłam, postanowiłam odpocząć od ciągłych treningów moich rodziców i zaczęłam wybierać się na samotne wycieczki. Często stawałam na obrzeżach lasu - granicy terytorium. Wsłuchiwałam się w śpiew ptaków i szum płynącej wody. Pewnego dnia mimowolnie ją przekroczyłam. Biegałam pośród drzew, tańczyłam wraz z wiatrem. To było najlepsze uczucie jakiego doświadczyłam.
Minęło trochę czasu, w końcu położyłam się na trawie odpocząć. Nagle usłyszałam głos, zwykłe "witam". Zobaczyłam koło siebie białego basiora, starszego ode mnie. Przyglądał mi się uważnie. Okazało się, że jest wędrowcem i wrócił do swojego dawnego domu, czyli do wrogiego dla mnie stada. Spytał się mnie skąd jestem. Wcisnęłam mu jakiś kit, już nawet nie pamiętam jaki. Nie chciałam, aby dowiedział się, że jestem z watahy wilków ognia, zabiłby mnie.
Zaprzyjaźniliśmy się. Spędzałam dużo czasu z nim i jego stadem. Okłamałam go, powiedziałam, że mam legowisko w jaskini w górach. Chodziłam się z nim spotykać prawie codziennie. Był moim jedynym przyjacielem. Zaufał mi i opowiedział o starożytnej magii ostrzy, którą posiadł podczas swojej podróży. Pokazał, jak można wytwarzać sztylety, miecze oraz przeróżne inne rzeczy z własnej krwi. Magia ognia nigdy mi nie wychodziła, za to tej nauczyłam się w mgnieniu oka. Powiedział, że być może mam tę magię w genach. Wywnioskował to po kolorze naszego futra.
Minęło trochę czasu. Ćwiczyliśmy razem i doskonaliliśmy naszą technikę. Gdy raz wróciłam do domu usłyszałam rozmowę moich rodziców. Okazało się, że zamierzali zaatakować watahę Aspera (tak miał na imię mój przyjaciel). Miałam rozdarte serce. Z jednej strony chciałam go ostrzec, ale przecież to było moje stado i nie chciałam wyjść na zdrajczynie. Jednak gdy miałam już iść to przemyśleć, dowiedziałam się co moi rodzice o mnie sądzą.
-Jest słaba. Jeśli zaatakujemy, na nic nie zda się w walce. Niech jeden z naszych pójdzie z nią w góry podczas bitwy. Powiemy jej, że mieliśmy kolejną sprzeczkę i że wygraliśmy. Jej nieobecność nie zrobi nam żadnej różnicy."
To co powiedziała moja matka, było dla mnie ciosem, ale zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, mój ojciec przemówił:
-Wygramy i będziemy mieć większe terytorium. Myślisz, że żaden wilki nie pokusi się, żeby je nam odebrać? Aarin musi w końcu kiedyś zostać tą przywódczynią stada, a jej rządy będą okropne... Nie potrafi walczyć, sam pamiętam jak codziennie skarżyłaś się na to beztalencie po treningach magii! Do tego... Nie wygląda jak nasi...
-Więc co chcesz zrobić? Wyrzucisz ją ze stada?
-Nie, jeszcze będzie chciała się zemścić... Trzeba będzie ją zabić.
Zamurowało mnie. Moją matkę też, lecz ocknęła się po chwili i posłusznie przytaknęła.
-Jutro ktoś z naszych pójdzie z nią w te góry... I zamorduje - dodał ojciec.
Po cichu oddaliłam się od ich jaskini. Popędziłam do Aspera ostrzec go. Powiedziałam, że podsłuchałam rozmowę dwóch wilków ognia będących na polowaniu. Znowu go okłamałam... Prosił, żebym została i pomogła mu walczyć. Zostałam, ale w nocy się wymknęłam. Znałam plan moich... Dawnych rodziców, poszłam z powrotem do domu tylko trochę go zmienić.
Rano, tak jak myślałam, poszłam w góry z jednym z wojowników. Gdy byliśmy wystarczająco daleko, dwa moje ostrza przeleciały przez niego i błyskawicznie pozbawiły życia. Nawet nie wiem, czy zdążył się zorientować.
"Piękny widok" - przeleciało mi przez myśl.
Miałam nadzieję, że stado Aspera było już przygotowane do walki. Jak najszybciej zawróciłam ruszając im na pomoc. Stając na krańcu lasu zobaczyłam początek bitwy. Okazało się, że w przeciwieństwie do mojego dawnego stada, towarzysze Aspera nie mieli broni i nie znali żadnej magii, a on był ich jedyną pomocą.
Nie miałam czasu na rozmyślenia, ruszyłam na pole walki. Moi dawni rodzice myśleli, że mogą mieć wszystko. Niestety nie wzięli pod uwagę tego, że zanim ich silne i wielkie wilki zdążą zaatakować, będą już poprzebijane ostrzami. Walczyłam z Asperem ramię w ramię. Maksymalnie wciągnęłam się w wir zabijania, nasze ostrza były wszędzie, krew regenerowała się bardzo szybko. Jako jedynie dwójka wojowników pokonywaliśmy całe stado wilków.
Wreszcie dobrałam się do mojej matki. Świst sztyletu, odgłos upadania. Należało jej się, mogła mnie nie zdradzać. Nigdzie jednak nie widziałam mojego ojca, a przecież wcześniej na pewno tutaj był! Wróciłam do Aspera, zostało niewiele z mojej watahy. Mój przyjaciel zaczął lekko rozbawiony:
-Patrz. - wskazał na czarnego wilka biegnącego w stronę mojej siedziby. - To chyba alfa. Ten idiota zostawił swoich i uciekł, żeby się ratować - zaśmiał się.
Tak, to był alfa - mój ojciec. Ale nie uciekał, miał na celu zupełnie co innego... Zerwałam się do biegu, musiałam go powstrzymać. Asper ruszył za mną.
-Jeśli chcesz go zabić, to chętnie ci pomogę! - krzyknął do mnie.
-Nie... Zabierz wszystkich swoich, on wcale nie ucieka! Chce obudzić wulkan!
Najpierw Asper się zatrzymał. Myślałam, że za chwilę zawróci, ale on stał osłupiały. Nie mogłam go przekonywać, mój ojciec był już blisko krateru. Zaczęłam strzelać w niego ostrzami, pudłowałam. Brakowało mi skupienia, ponieważ się bałam. Ojciec stanął koło wielkiego głazu. To była moja ostatnia szansa...
Trafiłam! Ostrze przeleciało mu przez klatkę piersiową.
-Jesteś głupia, córko. To tylko ostrze... Jak pazur czy zęby, a one raniły mnie wiele razy.
Przyszłam na świat podczas zimy. Jako jedyny wilk w watasze urodziłam się biała, a nie czarna jak inne wilki. Podobno miałam trójkę rodzeństwa, ale wszyscy umarli od mrozu. Sama wyrosłam na niedużą, zwinną wilczycę. Przyszłą przywódczynię stada. Mój ojciec był uznawany za najodważniejszego z watahy. Uczył mnie walki, jednak jej styl kompletnie do mnie nie pasował. Byłam za słaba i za mała, żeby rzucać się z całą siłą na przeciwnika po czym powalać go na ziemię. Moja matka za to, najlepiej ze wszystkich posługiwała się magią ognia, której blask nigdy mnie nie zachwycał. Dlatego też się jej nie nauczyłam...
Kiedy urosłam, postanowiłam odpocząć od ciągłych treningów moich rodziców i zaczęłam wybierać się na samotne wycieczki. Często stawałam na obrzeżach lasu - granicy terytorium. Wsłuchiwałam się w śpiew ptaków i szum płynącej wody. Pewnego dnia mimowolnie ją przekroczyłam. Biegałam pośród drzew, tańczyłam wraz z wiatrem. To było najlepsze uczucie jakiego doświadczyłam.
Minęło trochę czasu, w końcu położyłam się na trawie odpocząć. Nagle usłyszałam głos, zwykłe "witam". Zobaczyłam koło siebie białego basiora, starszego ode mnie. Przyglądał mi się uważnie. Okazało się, że jest wędrowcem i wrócił do swojego dawnego domu, czyli do wrogiego dla mnie stada. Spytał się mnie skąd jestem. Wcisnęłam mu jakiś kit, już nawet nie pamiętam jaki. Nie chciałam, aby dowiedział się, że jestem z watahy wilków ognia, zabiłby mnie.
Zaprzyjaźniliśmy się. Spędzałam dużo czasu z nim i jego stadem. Okłamałam go, powiedziałam, że mam legowisko w jaskini w górach. Chodziłam się z nim spotykać prawie codziennie. Był moim jedynym przyjacielem. Zaufał mi i opowiedział o starożytnej magii ostrzy, którą posiadł podczas swojej podróży. Pokazał, jak można wytwarzać sztylety, miecze oraz przeróżne inne rzeczy z własnej krwi. Magia ognia nigdy mi nie wychodziła, za to tej nauczyłam się w mgnieniu oka. Powiedział, że być może mam tę magię w genach. Wywnioskował to po kolorze naszego futra.
Minęło trochę czasu. Ćwiczyliśmy razem i doskonaliliśmy naszą technikę. Gdy raz wróciłam do domu usłyszałam rozmowę moich rodziców. Okazało się, że zamierzali zaatakować watahę Aspera (tak miał na imię mój przyjaciel). Miałam rozdarte serce. Z jednej strony chciałam go ostrzec, ale przecież to było moje stado i nie chciałam wyjść na zdrajczynie. Jednak gdy miałam już iść to przemyśleć, dowiedziałam się co moi rodzice o mnie sądzą.
-Jest słaba. Jeśli zaatakujemy, na nic nie zda się w walce. Niech jeden z naszych pójdzie z nią w góry podczas bitwy. Powiemy jej, że mieliśmy kolejną sprzeczkę i że wygraliśmy. Jej nieobecność nie zrobi nam żadnej różnicy."
To co powiedziała moja matka, było dla mnie ciosem, ale zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, mój ojciec przemówił:
-Wygramy i będziemy mieć większe terytorium. Myślisz, że żaden wilki nie pokusi się, żeby je nam odebrać? Aarin musi w końcu kiedyś zostać tą przywódczynią stada, a jej rządy będą okropne... Nie potrafi walczyć, sam pamiętam jak codziennie skarżyłaś się na to beztalencie po treningach magii! Do tego... Nie wygląda jak nasi...
-Więc co chcesz zrobić? Wyrzucisz ją ze stada?
-Nie, jeszcze będzie chciała się zemścić... Trzeba będzie ją zabić.
Zamurowało mnie. Moją matkę też, lecz ocknęła się po chwili i posłusznie przytaknęła.
-Jutro ktoś z naszych pójdzie z nią w te góry... I zamorduje - dodał ojciec.
Po cichu oddaliłam się od ich jaskini. Popędziłam do Aspera ostrzec go. Powiedziałam, że podsłuchałam rozmowę dwóch wilków ognia będących na polowaniu. Znowu go okłamałam... Prosił, żebym została i pomogła mu walczyć. Zostałam, ale w nocy się wymknęłam. Znałam plan moich... Dawnych rodziców, poszłam z powrotem do domu tylko trochę go zmienić.
Rano, tak jak myślałam, poszłam w góry z jednym z wojowników. Gdy byliśmy wystarczająco daleko, dwa moje ostrza przeleciały przez niego i błyskawicznie pozbawiły życia. Nawet nie wiem, czy zdążył się zorientować.
"Piękny widok" - przeleciało mi przez myśl.
Miałam nadzieję, że stado Aspera było już przygotowane do walki. Jak najszybciej zawróciłam ruszając im na pomoc. Stając na krańcu lasu zobaczyłam początek bitwy. Okazało się, że w przeciwieństwie do mojego dawnego stada, towarzysze Aspera nie mieli broni i nie znali żadnej magii, a on był ich jedyną pomocą.
Nie miałam czasu na rozmyślenia, ruszyłam na pole walki. Moi dawni rodzice myśleli, że mogą mieć wszystko. Niestety nie wzięli pod uwagę tego, że zanim ich silne i wielkie wilki zdążą zaatakować, będą już poprzebijane ostrzami. Walczyłam z Asperem ramię w ramię. Maksymalnie wciągnęłam się w wir zabijania, nasze ostrza były wszędzie, krew regenerowała się bardzo szybko. Jako jedynie dwójka wojowników pokonywaliśmy całe stado wilków.
Wreszcie dobrałam się do mojej matki. Świst sztyletu, odgłos upadania. Należało jej się, mogła mnie nie zdradzać. Nigdzie jednak nie widziałam mojego ojca, a przecież wcześniej na pewno tutaj był! Wróciłam do Aspera, zostało niewiele z mojej watahy. Mój przyjaciel zaczął lekko rozbawiony:
-Patrz. - wskazał na czarnego wilka biegnącego w stronę mojej siedziby. - To chyba alfa. Ten idiota zostawił swoich i uciekł, żeby się ratować - zaśmiał się.
Tak, to był alfa - mój ojciec. Ale nie uciekał, miał na celu zupełnie co innego... Zerwałam się do biegu, musiałam go powstrzymać. Asper ruszył za mną.
-Jeśli chcesz go zabić, to chętnie ci pomogę! - krzyknął do mnie.
-Nie... Zabierz wszystkich swoich, on wcale nie ucieka! Chce obudzić wulkan!
Najpierw Asper się zatrzymał. Myślałam, że za chwilę zawróci, ale on stał osłupiały. Nie mogłam go przekonywać, mój ojciec był już blisko krateru. Zaczęłam strzelać w niego ostrzami, pudłowałam. Brakowało mi skupienia, ponieważ się bałam. Ojciec stanął koło wielkiego głazu. To była moja ostatnia szansa...
Trafiłam! Ostrze przeleciało mu przez klatkę piersiową.
-Jesteś głupia, córko. To tylko ostrze... Jak pazur czy zęby, a one raniły mnie wiele razy.
Ostatkami sił popchnął głaz do krateru i upadł na ziemię. Nie udało mi się, chciałam krzyknąć do Aspera, żeby uciekał, lecz on zrobił to po słowach mojego ojca. Sama pobiegłam w głąb gór, wiedziałam, że już mi nie zaufa. Lawa zniszczyła jego dom, Postanowiłam go odnaleźć, ale najpierw chciałam ochłonąć i pożyć w samotności. Kiedyś przyjdzie czas na ponowne spotkanie...
~~~
Niedawno zamieszkałam w Nowym Yorku, postanowiłam w końcu zostać gdzieś na dłużej.
Był późny wieczór, więc postanowiłam znaleźć coś na kolację. Najlepiej jakieś ptactwo, ewentualnie gołębie. W tym celu wyszłam z mojego "przytulnego" domku i skierowałam się w stronę miasta. Ach, zawsze pociągało mnie otulone w ciemności. Unikając ludzi szłam sobie bocznymi uliczkami, aż natrafiłam na jedną większą gdzie stał opuszczony szpital psychiatryczny. Przeszłam na drugą stronę jezdni i po cichu weszłam do budynku. Od razu poszłam na największą halę, bo tam przeważnie gnieździły się różne ptaki.
~~~
Niedawno zamieszkałam w Nowym Yorku, postanowiłam w końcu zostać gdzieś na dłużej.
Był późny wieczór, więc postanowiłam znaleźć coś na kolację. Najlepiej jakieś ptactwo, ewentualnie gołębie. W tym celu wyszłam z mojego "przytulnego" domku i skierowałam się w stronę miasta. Ach, zawsze pociągało mnie otulone w ciemności. Unikając ludzi szłam sobie bocznymi uliczkami, aż natrafiłam na jedną większą gdzie stał opuszczony szpital psychiatryczny. Przeszłam na drugą stronę jezdni i po cichu weszłam do budynku. Od razu poszłam na największą halę, bo tam przeważnie gnieździły się różne ptaki.
-Gołąb, gołąb, gołąb... A tu co? Doprawdy... Kolejny gołąb! - krzyknęłam w stronę przestraszonego ptaka siedzącego na jakiejś belce po czym zaśmiałam się do siebie.
Pochodziłam jeszcze trochę po hali, szukając wzrokiem mysich nor. Nagle kropelka wody spadła mi na nos. Dziurawy dach, pięknie. Ruszyłam w głąb korytarzy się schować. Nie zapowiadało się na burzę, więc nie miałam po co wychodzić ze szpitala. Nagle usłyszałam dwa głosy. Wadera oraz basior. Poszłam w ich stronę.
<Nemezis?/Loki?>
<Nemezis?/Loki?>
Aarin
Godność: Aarin. Znana też jako tancerka ostrzy.
Płeć: Wadera.
Historia: Urodzona jako wilk ognia, jednak biała niczym śnieg. Niepodobna do swoich pobratymców. Niesamowita tancerka ostrzy, która porzuciła technikę brutalnego zabijania. Jej widowiskowy pokaz walki zachwyca każdego, nawet ją samą. Aarin opuściła swoje stado po tym, kiedy zobaczyła do jakich zbrodni jest zdolne. Teraz podróżuje po świecie szukając swego dawnego towarzysza, który nauczył ją jak pięknie zabijać.
Płeć: Wadera.
Historia: Urodzona jako wilk ognia, jednak biała niczym śnieg. Niepodobna do swoich pobratymców. Niesamowita tancerka ostrzy, która porzuciła technikę brutalnego zabijania. Jej widowiskowy pokaz walki zachwyca każdego, nawet ją samą. Aarin opuściła swoje stado po tym, kiedy zobaczyła do jakich zbrodni jest zdolne. Teraz podróżuje po świecie szukając swego dawnego towarzysza, który nauczył ją jak pięknie zabijać.
Opis:
Aarin jako samotniczka uwielbia spacerować po łonie natury. Najlepiej
czuje się w przeróżnych lasach lub na polanach. Jej kwaterą jest
opuszczony dom na obrzeżach miasta z dużym ogrodem. Mur i gęste pnącza
go porastające skutecznie odstraszają ciekawskich ludzi od tego miejsca.
Wilczyca uwielbia burzę oraz wichurę za ich siłę. Tancerka ostrzy
właśnie wtedy najczęściej ćwiczy walkę. Na swoim podwórzu zrobiła sobie
miejsce treningowe z przeróżnych rzeczy. Lubi jeść mięso, ale jej
ulubionym daniem są pieczone bażanty. Pije prawie tylko sok z brzozy,
który sama robi w pobliskich lasach.
Jest nieufna i
małomówna, jednak gdy się z nią zaprzyjaźnisz potrafi być ciekawą
towarzyszką i opowiada rozmaite historie ze swoich podróży. Jest też
bardzo lojalna.
Rodzina: Miała ojca i matkę, ale od nich odeszła.
Rodzina: Miała ojca i matkę, ale od nich odeszła.
Sympatia: Nigdy nie kochała nikogo poza wiatrem.
Żywioł: Być może powietrze, tańczy razem z nim.
Moce: Wytwarzanie ostrzy ze swojej krwi i kontrolowanie ich.
Siedziba: Opuszczony dom.
Punkty:
- Magia: 750
- Siła: 50
- Ukrycie: 50
- Szybkość:400
- Zwinność: 500
- Technika walki: 1000
- Moc: 100
- Spryt: 150
Pomoce: Krew...
Cechy wrodzone: Urodziła się inna niż wilki z jej stada.
Wiek: Wygląda na młodą wilczycę... Już od dłuższego czasu.
Cechy
fizyczne: Niesamowicie zwinna, szybka, potrafi naprawdę skupić się na
walce, jednak mało silna, dlatego też używa swoich ostrzy.
Stanowisko: Tancerka ostrzy, czasami przyjmuje też zlecenia zabójstwa.
Stanowisko: Tancerka ostrzy, czasami przyjmuje też zlecenia zabójstwa.
Umiejętności: Niekiedy ma wrażenie, że przez chwilę szybuje z wiatrem.
Ciekawostki: Swojego dawnego mentora traktuje jak brata, ma taneczny sposób chodu i często patrzy w niebo.
Kontakt: wilczeczek2001 (howrse)
Ekwipunek: 300 WD
Kontakt: wilczeczek2001 (howrse)
Ekwipunek: 300 WD
5 maj 2016
Od. Nemezis "Obcy"
Niebo było czarne niczym
smoła. To prawdopodobnie przez zanieczyszczenia. Oddech wadery zwolnił. Wyczuła
coś. Odór śmierci. No tak! Przed nią leżało martwe psisko. Był to duży i
umięśniony czarny pies o czerwonych oczach. Ślina wciąć spływała z jego pyska.
Gęsta i biała. Wścieklizna to okropna choroba. Nemezis była bardzo wygłodzona,
jednak nie aż tak, żeby rzucić się na mięso dużego kundla. Nowy York... Stare
to miasto i pełne wściekłych stworzeń. Wadera rozejrzała się po okolicy. Za
chwilę miała wybić północ. Już sama nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Nie
chciało jej się spać. Poza tym, życie na ulicy nauczyło ją jednego: nigdy nie
należy zasnąć na nieswoim terenie. Nie wyczuwała obecności żadnego ze zwierząt.
Fakt, ten trup leżący przed nią mógł przyciągnąć jakieś obce wilki, jednak póki
co tak sie nie stało. Dumnym krokiem Nemezis odeszła w stronę swojej siedziby,
o ile tak to można było nazwać. Stary, opuszczony szpital psychiatryczny.
Wszędzie pod nogami plątały się jakieś kable, a co kilka kroków można było
zobaczyć łóżko lub wózek inwalidzki. Wadera rozłożyła się właśnie na jednym z
takich wózków i zaczęła cicho mruczeć, o ile to, co robiła można było nazwać
mruczeniem. "Egoistka, suka, leń ze mnie" - pomyślała cicho. O dziwo,
zamiast się wzdrygnąć uśmiechnęła się. Znowu grała tą twardą sztukę, wiecznie
ulizaną. To było chyba jej ulubione zajęcie. Zamknęła oczy. W nocy obudził ją
dźwięk tłuczonego szkła. Wadera spojrzała przed siebie. Było to lustro, a obok
niego wilk. Biały, potężny i dobrze zbudowany basior. Miał rogi na głowie,
przez co Nemezis zdołała zażartować, że jest to łoś, a nie wilk. Żaden wilk nie
ośmielił się jak do tej pory wkroczyć na jej prywatną działkę. Albo inaczej.
Zdarzali się śmiałkowie, ale jeszcze nikt nie wyszedł stąd żywy. Nemezis nie
lubiła mordować. Nie sprawiało jej to frajdy.
Uważała, że to co robi, to zaledwie ochrona jej terytorium i było to
wskazane. W dzisiejszym świecie tak już jest. Jedni giną, drudzy się rodzą.
Naruszenie terenu wadery było również naruszeniem jej prywatnego kodeksiku.
Zastanawiała się nawet, czy nie wyrzeźbić go na szpitalu. Wadera z jednej
strony chciała wpieprzyć temu ktosiowi, ale z drugiej strony dawno nie widziała
wilka. Była zainteresowana, czego ów wilk może tutaj szukać.
- Pan chyba pomylił budynki.
- zachichotała i wstała z łóżka - To mój teren.
Basior odwrócił się i
warknął:
- Robię, co chce. Wszędzie
jest mój dom. W tym także i twój teren. Poza tym, nigdzie nie widziałem
tabliczki "Wstęp Wzbroniony".
Wadera fuknęła cicho i
powiedziała ostro do basiora:
- Słuchaj koleś, nie wiem
kim jesteś, ani co tutaj robisz, ale wynoś się z mojego terenu. Alpha Nemezis
nikogo nie wpuszcza do swojego szpitala!
- Alpha? Nie wyglądasz. Jak
już to Omega. Nie masz tu władzy, a wyższy stopień o niczym nie świadczy!
Nemezis zjeżyła sierść.
Wiedziała, że szykuje się naprawdę długa dyskusja!
<Loki?>
Loki
|Jako człowiek|
Godność: Loki
Płeć: 100% Basior
Historia: Urodził się jako zupełnie "normalny" wilk. W dzieciństwie bawił się, korzystał z życia i lubił zawierać nowe znajomości. Był jak inni...
Wszytko zmieniło się z czasem kiedy zaczął odkrywać swoje moce. Jako pierwszą poznał żywioł grawitacji. Było to dość komiczne na początku. Jednak kiedy zaczął już z tym przesadzać i wykorzystywać do znęcania się nad innymi zaczęło robić się nie ciekawie. Przez taką właśnie "zabawę" zabił swojego brata, miał wtedy dwa lata na wilcze. Ojciec nie mógł znieść tego co się stało wygnał Loki'ego. Ten przez następne lata podróżował po świecie szukając swojego miejsca. Był w naprawdę dużej ilości watah, jednak nigdzie nie zagościł na dłużej.
Opis: Może zacznijmy od jakiś pozytywów. Jest on odpowiedzialnym basiorem. Nie boi się wyzwań, które stawia przed nim życie. Nie raz pokazało mu jakie jest bezlitosne i okrutne. Po każdej porażce staje się silniejszy. Od kiedy pamięta los podkładał mu kłody pod nogi przez co upadł lecz zawsze podnosił się i szedł dalej jakby nigdy nic się nie stało. Nikogo nie prosił o pomoc, od kiedy tylko pamięta musiał sam sobie radzić ze swoimi problemami. Oprócz matki w dzieciństwie nie miał nikogo na kim mógłby polegać oraz zaufać. Jego serce jest ogromne, lecz nie dla wszystkich. Wie bardzo dobrze, że każdy jest od kogoś zależny. Wyznaje zasadę "mowa jest srebrem, lecz milczenie złotem". Potrafi trzymać język za zębami, nie wyda nikogo i nigdy. Loki jest bardzo odważny, inteligentny i całkiem nieźle kombinuje. Potrafi załatwić niemal wszystko. Bez względu na wszystko, dotrzyma danej obietnicy. Jeśli już coś komuś obieca to ta osoba może czuć się zaszczycona. Nie robi tego dla wszystkich.
Z drugiej jednak strony zawsze robi to co chce i co mu się podoba. Nienawidzi przyjmowania rozkazów, jak twierdzi jest sam sobie panem. Trzeba się pilnować z tym co się przy nim mówi. Lubi łapać innych za słówka, a poza tym zapamiętuje każdą informację o innych. Jest niezwykle bezpośrednim wilkiem. Zawsze mówi to co chce i kiedy chce. Czasami nie zwraca uwagi na kulturę językową. Loki jest wredny i nie ukrywa tego, chodź czasem potrafi być miły. Ma bardzo luźne podejście do ,życia, w skrócie żyje chwilą. Jeśli coś sobie postanowi to, to zrobi prędzej czy później. Jest niezwykle zdeterminowany. Nic nie jest w stanie go złamać fizycznie oraz psychicznie. Nic, ani nikt nie jest w stanie zmienić jego zdania. Zaraz po tańcu są u niego sztuki walk, lubi się bić. Jednak nie robi krzywdy komuś kto na nią nie zasłużył. Brzydzi się głupimi ludźmi, nie rozmawia z takimi osobami, wręcz unika ich jak ognia i nie próbuje nawet ukryć obrzydzenia. Potrafi zaplanować wszystko.
Nie jest typem romantyka, więc jego związki nie trwają zbyt długo. Można powiedzieć, że kończą się szybciej niż się zaczynają. Lubi flirtować z kobietami, często owija sobie niektóre głupsze wokół palca. Jeszcze żadnej się nie udało go omamić. Zapowiada się na to, że tak zostanie, ale nikt nie zna przyszłości.
Kocha ryzyko i adrenalinę, chce aby towarzyszyła mu każdego dnia jednak tak się nie da. Nauczył się jak sprawnie maskować wszystkie swoje emocje. Jeśli przywdzieje swoją "maskę" nikt nie jest w stanie powiedzieć jakie emocje nim władają. Nie ufa nikomu. Swoje problemy rozwiązuje sam, nie ma wyrzutów sumienia. Lubi podróżować i zwiedzać.
Rodzina: Nie ma nikogo bliskiego
Sympatia: Znajdzie się jakaś która roztopi lód w jego sercu?
Żywioł: Śmierć, Zima i Grawitacja
Moce:
Każda moc jest związana ścisło z jednym żywiołem
Siedziba: Stary dom pod lasem|1|2|
Klan: -
Punkty:
Pomoce: Talizman
Cechy wrodzone: Czarne rogi na głowie. Jest znacznie większy niż reszta wilków. Jego sierść jest biała w czarne paski, ma szare tęczówki.
Wiek: Przestał liczyć już kilkaset lat temu.
Cechy fizyczne: ---
Stanowisko: Główny Dowódca Zabójców
Umiejętności: Niezwykle szybko się uczy i zapamiętuje. Potrafi bardzo dobrze planować, a jeszcze lepiej kombinować. Mam mocną głowę do alkoholu. Zna się na medycynie i na psychologi. Bardzo dobrze walczy i ma niezwykłą kondycję. Znakomity morderca, zabije wszystko co stanie mu na drodze do celu.
Inne:
Kontakt: RamsayB
Skarbiec: 300 WD
Godność: Loki
Płeć: 100% Basior
Historia: Urodził się jako zupełnie "normalny" wilk. W dzieciństwie bawił się, korzystał z życia i lubił zawierać nowe znajomości. Był jak inni...
Wszytko zmieniło się z czasem kiedy zaczął odkrywać swoje moce. Jako pierwszą poznał żywioł grawitacji. Było to dość komiczne na początku. Jednak kiedy zaczął już z tym przesadzać i wykorzystywać do znęcania się nad innymi zaczęło robić się nie ciekawie. Przez taką właśnie "zabawę" zabił swojego brata, miał wtedy dwa lata na wilcze. Ojciec nie mógł znieść tego co się stało wygnał Loki'ego. Ten przez następne lata podróżował po świecie szukając swojego miejsca. Był w naprawdę dużej ilości watah, jednak nigdzie nie zagościł na dłużej.
Opis: Może zacznijmy od jakiś pozytywów. Jest on odpowiedzialnym basiorem. Nie boi się wyzwań, które stawia przed nim życie. Nie raz pokazało mu jakie jest bezlitosne i okrutne. Po każdej porażce staje się silniejszy. Od kiedy pamięta los podkładał mu kłody pod nogi przez co upadł lecz zawsze podnosił się i szedł dalej jakby nigdy nic się nie stało. Nikogo nie prosił o pomoc, od kiedy tylko pamięta musiał sam sobie radzić ze swoimi problemami. Oprócz matki w dzieciństwie nie miał nikogo na kim mógłby polegać oraz zaufać. Jego serce jest ogromne, lecz nie dla wszystkich. Wie bardzo dobrze, że każdy jest od kogoś zależny. Wyznaje zasadę "mowa jest srebrem, lecz milczenie złotem". Potrafi trzymać język za zębami, nie wyda nikogo i nigdy. Loki jest bardzo odważny, inteligentny i całkiem nieźle kombinuje. Potrafi załatwić niemal wszystko. Bez względu na wszystko, dotrzyma danej obietnicy. Jeśli już coś komuś obieca to ta osoba może czuć się zaszczycona. Nie robi tego dla wszystkich.
Z drugiej jednak strony zawsze robi to co chce i co mu się podoba. Nienawidzi przyjmowania rozkazów, jak twierdzi jest sam sobie panem. Trzeba się pilnować z tym co się przy nim mówi. Lubi łapać innych za słówka, a poza tym zapamiętuje każdą informację o innych. Jest niezwykle bezpośrednim wilkiem. Zawsze mówi to co chce i kiedy chce. Czasami nie zwraca uwagi na kulturę językową. Loki jest wredny i nie ukrywa tego, chodź czasem potrafi być miły. Ma bardzo luźne podejście do ,życia, w skrócie żyje chwilą. Jeśli coś sobie postanowi to, to zrobi prędzej czy później. Jest niezwykle zdeterminowany. Nic nie jest w stanie go złamać fizycznie oraz psychicznie. Nic, ani nikt nie jest w stanie zmienić jego zdania. Zaraz po tańcu są u niego sztuki walk, lubi się bić. Jednak nie robi krzywdy komuś kto na nią nie zasłużył. Brzydzi się głupimi ludźmi, nie rozmawia z takimi osobami, wręcz unika ich jak ognia i nie próbuje nawet ukryć obrzydzenia. Potrafi zaplanować wszystko.
Nie jest typem romantyka, więc jego związki nie trwają zbyt długo. Można powiedzieć, że kończą się szybciej niż się zaczynają. Lubi flirtować z kobietami, często owija sobie niektóre głupsze wokół palca. Jeszcze żadnej się nie udało go omamić. Zapowiada się na to, że tak zostanie, ale nikt nie zna przyszłości.
Kocha ryzyko i adrenalinę, chce aby towarzyszyła mu każdego dnia jednak tak się nie da. Nauczył się jak sprawnie maskować wszystkie swoje emocje. Jeśli przywdzieje swoją "maskę" nikt nie jest w stanie powiedzieć jakie emocje nim władają. Nie ufa nikomu. Swoje problemy rozwiązuje sam, nie ma wyrzutów sumienia. Lubi podróżować i zwiedzać.
Rodzina: Nie ma nikogo bliskiego
Sympatia: Znajdzie się jakaś która roztopi lód w jego sercu?
Żywioł: Śmierć, Zima i Grawitacja
Moce:
Każda moc jest związana ścisło z jednym żywiołem
- ~Śmierć - Loki ma możliwość wskrzeszania innych
- ~Zima - Basior może zamrozić coś/kogoś. Częściej jednak używa tej mocy do stworzenia śnieżycy, trzeba kilku dni na pełnym letnim słońcu aby stopniał.
- ~Grawitacja - Co tu dużo opowiadać? Dzięki tej mocy może zmniejszyć lub zwiększyć grawitacje wokół siebie.
Siedziba: Stary dom pod lasem|1|2|
Klan: -
Punkty:
- Magia: 500
- Siła: 1000
- Ukrycie: 50
- Szybkość: 150
- Zwinność: 150
- Technika walki: 700
- Moc: 150
- Spryt: 300
Pomoce: Talizman
Cechy wrodzone: Czarne rogi na głowie. Jest znacznie większy niż reszta wilków. Jego sierść jest biała w czarne paski, ma szare tęczówki.
Wiek: Przestał liczyć już kilkaset lat temu.
Cechy fizyczne: ---
Stanowisko: Główny Dowódca Zabójców
Umiejętności: Niezwykle szybko się uczy i zapamiętuje. Potrafi bardzo dobrze planować, a jeszcze lepiej kombinować. Mam mocną głowę do alkoholu. Zna się na medycynie i na psychologi. Bardzo dobrze walczy i ma niezwykłą kondycję. Znakomity morderca, zabije wszystko co stanie mu na drodze do celu.
Inne:
- -Agnostyk
- -W małym palcu ma wszystkie wzory chemiczne i całą genetykę.
- -Jest wzrokowcem i słuchowcem
- -Nie żałuje, że zabija i zabijał.
- -Z jego pyska nie cieknie ślina tylko krew.
- -Kiedy płacze, jego oczy stają się całkiem czarne, a łzy mają czarny kolor.
- -Nie czuje bólu. To przez anglezje
Kontakt: RamsayB
Skarbiec: 300 WD
Subskrybuj:
Posty (Atom)