Niebo było czarne niczym
smoła. To prawdopodobnie przez zanieczyszczenia. Oddech wadery zwolnił. Wyczuła
coś. Odór śmierci. No tak! Przed nią leżało martwe psisko. Był to duży i
umięśniony czarny pies o czerwonych oczach. Ślina wciąć spływała z jego pyska.
Gęsta i biała. Wścieklizna to okropna choroba. Nemezis była bardzo wygłodzona,
jednak nie aż tak, żeby rzucić się na mięso dużego kundla. Nowy York... Stare
to miasto i pełne wściekłych stworzeń. Wadera rozejrzała się po okolicy. Za
chwilę miała wybić północ. Już sama nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Nie
chciało jej się spać. Poza tym, życie na ulicy nauczyło ją jednego: nigdy nie
należy zasnąć na nieswoim terenie. Nie wyczuwała obecności żadnego ze zwierząt.
Fakt, ten trup leżący przed nią mógł przyciągnąć jakieś obce wilki, jednak póki
co tak sie nie stało. Dumnym krokiem Nemezis odeszła w stronę swojej siedziby,
o ile tak to można było nazwać. Stary, opuszczony szpital psychiatryczny.
Wszędzie pod nogami plątały się jakieś kable, a co kilka kroków można było
zobaczyć łóżko lub wózek inwalidzki. Wadera rozłożyła się właśnie na jednym z
takich wózków i zaczęła cicho mruczeć, o ile to, co robiła można było nazwać
mruczeniem. "Egoistka, suka, leń ze mnie" - pomyślała cicho. O dziwo,
zamiast się wzdrygnąć uśmiechnęła się. Znowu grała tą twardą sztukę, wiecznie
ulizaną. To było chyba jej ulubione zajęcie. Zamknęła oczy. W nocy obudził ją
dźwięk tłuczonego szkła. Wadera spojrzała przed siebie. Było to lustro, a obok
niego wilk. Biały, potężny i dobrze zbudowany basior. Miał rogi na głowie,
przez co Nemezis zdołała zażartować, że jest to łoś, a nie wilk. Żaden wilk nie
ośmielił się jak do tej pory wkroczyć na jej prywatną działkę. Albo inaczej.
Zdarzali się śmiałkowie, ale jeszcze nikt nie wyszedł stąd żywy. Nemezis nie
lubiła mordować. Nie sprawiało jej to frajdy.
Uważała, że to co robi, to zaledwie ochrona jej terytorium i było to
wskazane. W dzisiejszym świecie tak już jest. Jedni giną, drudzy się rodzą.
Naruszenie terenu wadery było również naruszeniem jej prywatnego kodeksiku.
Zastanawiała się nawet, czy nie wyrzeźbić go na szpitalu. Wadera z jednej
strony chciała wpieprzyć temu ktosiowi, ale z drugiej strony dawno nie widziała
wilka. Była zainteresowana, czego ów wilk może tutaj szukać.
- Pan chyba pomylił budynki.
- zachichotała i wstała z łóżka - To mój teren.
Basior odwrócił się i
warknął:
- Robię, co chce. Wszędzie
jest mój dom. W tym także i twój teren. Poza tym, nigdzie nie widziałem
tabliczki "Wstęp Wzbroniony".
Wadera fuknęła cicho i
powiedziała ostro do basiora:
- Słuchaj koleś, nie wiem
kim jesteś, ani co tutaj robisz, ale wynoś się z mojego terenu. Alpha Nemezis
nikogo nie wpuszcza do swojego szpitala!
- Alpha? Nie wyglądasz. Jak
już to Omega. Nie masz tu władzy, a wyższy stopień o niczym nie świadczy!
Nemezis zjeżyła sierść.
Wiedziała, że szykuje się naprawdę długa dyskusja!
<Loki?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Odciśnij łapę i pozostaw swój ślad!